Prawo Wszystkie wpisy 23 marca 2023

Marihuana traktowana jak wino?

Marihuana jest z nami od tysiącleci. Wykorzystywano ją w tym czasie do różnych celów: jako roślinę przemysłową, źródło rozrywki, czy w religijnych rytuałach. Mimo coraz większej roli konopi w rozwijającym się świecie, marihuana (jeszcze) nie doczekała się tak szerokiej akceptacji, jaką cieszyć się może wino. Wręcz przeciwnie – w ostatnim stuleciu marihuana zaliczyła całkiem konkretną parabolę, jeśli chodzi o jej postrzeganie. Od rośliny o szerokim wykorzystaniu, po ciężki narkotyk, aż do czasów współczesnych, gdzie PR i notowania konopi zmierzają w dobrym kierunku.

Na potrzeby dzisiejszego artykułu popuśćmy nieco wodze fantazji i zadajmy sobie pytanie: jak wyglądałby świat, gdyby marihuana nie została tak zdemonizowana?

Skąd wzięła się marihuana?

Na początek trochę historii. Konopie to roślina znana już w starożytności. Pierwsze wzmianki o niej pochodzą sprzed około 12 000 lat z Azji Centralnej. Nasiona przenosiły się z razem z plemionami koczowniczymi i w ten sposób roślina trafiła do pozostałych części Azji, następnie Afryki, Europy i na końcu obu Ameryk. Konopie były podstawową rośliną cywilizacji rozwijających się, zapewniającą ludziom włókno na żagle, liny oraz olej. W świeżo powstałych Stanach Zjednoczonych ich uprawa była dopuszczona w niektórych stanach. Sam George Washington miał konopne poletko na terenie swojej posiadłości Mount Vernon.

marihuana jak wino
Kombinatowe pole konopi włóknistych – ile trzeba będzie jeszcze poczekać, by móc legalnie zasadzić konopie indyjskie?

Krótka historia marihuany w XX wieku

  • po rewolucji meksykańskiej w 1910 roku biali Amerykanie zaczęli obawiać się konopi, ponieważ były one popularne wśród społeczności meksykańskiej i czarnoskórych;
  • do 1927 roku prawie 30 stanów delegalizuje marihuanę;
  • w 1930 roku Harry Anslinger obejmuje szefostwo w nowo powstałym Federalnym Biurze Narkotykowym i z miejsca uruchamia kampanię przeciwko marihuanie;
  • rząd federalny w 1937 roku przyjmuje ustawę o opodatkowaniu marihuany (Marijuana Tax Act), która de facto kompletnie delegalizuje marihuanę w całym kraju. W tym samym roku Nowojorska Akademia Medyczna (the New York Academy of Medicine) publikuje raport, którego wnioski przeczą opinii, że marihuana wywołuje zachowania agresywne, prowadzi do uzależnienia lub eksperymentów z innymi narkotykami. Raport zostaje zignorowany;
  • w latach 50. XX wieku ustala się wyroki minimalne za przestępstwa narkotykowe;
  • w 1971 roku prezydent Nixon wygłasza swoją haniebną mowę deklarującą wojnę z narkotykami (słynna „War on Drugs”);
  • w 1984 roku prezydent Reagan podpisuje ustawę o kompleksowym zwalczaniu przestępczości (Comprehensive Crime Control Act), która rozszerza kary za posiadanie marihuany i zwiększa wyroki minimalne.

Jak to było z winem?

Napój ze sfermentowanych winogron jest w obiegu mniej więcej tak samo długo jak marihuana. Pierwsze wzmianki pojawiły się ok. 6000 lat temu. Państwowe winnice miały swoje okresy większej lub mniejszej popularności, natomiast instytucje religijne wytwarzają wino bez przerwy od początków jego istnienia. Nawet w okresie prohibicji w Stanach Zjednoczonych instytucje te miały pozwolenie na taką produkcję.

Podobnie jak wino, także konopie mogą poszczycić się bogactwem smaków i aromatów – czy już niedługo konopi sommelierzy będą tak popularni jak specjaliści od win?

A gdyby tak od początku stulecia potraktować marihuanę jak wino?

  • Więcej dostępnych odmian konopi

Aktualnie na rynku dominują odmiany, które są bogate w THC. Jednocześnie zawierają one stosunkowo małe ilości innych kannabinoidów. Można to uznać za bezpośredni skutek prohibicji – jeśli marihuana była trudno dostępna, to użytkownicy chcieli wyciągnąć jak najwięcej psychoaktywnego potencjału z jak najmniejszej ilości suszu (pakowanie, transport, dystrybucja).

Pomyślcie o prohibicji alkoholowej w latach 20. XX wieku w USA i wzroście produkcji oraz spożycia bimbru. Pomimo tego że był pędzony od wieków, jego popularność wystrzeliła w górę właśnie w czasie prohibicji, gdzie sprzedawano go w nielegalnych przybytkach w całym kraju. Jednym z powodów wzrostu popytu była moc bimbru (ok. 75%), która przewyższała moc innych alkoholi. Nie mogąc pić rekreacyjnie – pito wydajnie.

Podobną historię można zaobserwować z marihuaną i zawartością THC. Gdyby konopi nie okrzyknięto rośliną przeklętą, rynek oferowałby znacznie więcej dostępnych odmian, tak jak ma to miejsce z dostępnymi rodzajami alkoholu. Przykładowo, kiedyś odmiany landrace (charakterystyczne dla danego regionu) nie były uprawiane wyłącznie dla wysokiego stężenia THC, co skutkowało dostępnością produktu zróżnicowanego pod kątem profilu terpenowego czy kannabinoidowego (z dużym udziałem CBD, CBG czy CBN).

Nie oznacza to, że odmiany o wysokim stężeniu THC nie byłyby dziś popularne. Po prostu mielibyśmy do wyboru również inne opcje. W konopiach znajduje się ponad 100 różnych kannabinoidów, z czego w miarę dobrze zbadanych mamy jedynie kilka z nich, więc kto wie, jak potoczyła by się historia konopnej genetyki – być może to wcale nie THC byłoby dziś na topie?

Różnorodność odmian mogłaby również zredefiniować użytkowanie marihuany w ten sposób, że nie kojarzyłaby się ona głównie z byciem na haju. Wśród całej grupy kannabinoidów jedynie kilka prowadzi do stanu odurzenia, większość ma znacznie lżejsze działanie. Można byłoby zatem dopasować sobie profil odmiany do własnych potrzeb. Używanie marihuany nie byłoby bardziej kontrowersyjne niż przyjmowanie multiwitamin (mogłoby nawet odbywać się w podobny sposób), a szeroki dostęp do niej stałby się łatwiejszy dla wszystkich grup społecznych.

Dodatkowo być może uniknęlibyśmy nieprzyjemnych efektów u osób, u których przyjmowanie zbyt wysokiej dawki THC skończyło się nieprzyjemnymi odczuciami i paranoją. Odmiany o równiejszych proporcjach kannabinoidów mogłyby także modulować psychotyczne efekty THC. Dzięki temu więcej osób mogłoby docenić relaksujące (ale czasem także i pobudzające) działanie marihuany.

Zapewne przyspieszylibyśmy także obecne zjawisko powstawania konopnych sommelierów. Coraz więcej osób nie konsumuje konopi jedynie ze względu na jej działanie, ale także bogactwo i różnorodność smaków i aromatów. Obecnie konopi koneserzy zaczynają wzorować się na winnych sommelierach, starając się wyłuskać aromaty owocowe, cytrusowe, leśne, a niekiedy zupełnie nieoczywiste, np. te przypominające benzynę.

  • Spadek liczby przypadków przemocy domowej

Przemoc domowa nie jest bezpośrednio powiązana z konsumpcją alkoholu, ale istnieje tutaj istotna korelacja. Przemocowcy częściej mają tendencję do picia, a alkohol znany jest jako paliwo dla agresji i przemocy. Dalecy jesteśmy odbierania komukolwiek czerpania przyjemności z degustacji alkoholu oraz takich daleko idących uogólnień, natomiast na potrzeby naszych dzisiejszych fantazji odniesiemy się także do tego wątku.

Wydaje się, że pod względem indukcji agresywnych zachowań, marihuana leży na przeciwległym biegunie. Jej działanie wpływa m.in. na obniżenie poziomu stresu oraz ograniczenie agresji. Po konsumpcji konopi ludzie stają się spokojniejsi i mniej impulsywni. W tych stanach USA, gdzie konopie są legalne, obserwuje się spadek sprzedaży alkoholu oraz mniejszą liczbę ofiar przemocy domowej.

Nierozważnym byłoby założenie, że legalne zioło nagle zlikwiduje zjawisko przemocy domowej, ale jeśli wszystkie statystyki w tym aspekcie przemawiają na jej korzyść – może warto pochylić się nad tym tematem?

  • Epidemia opioidów nigdy nie byłaby epidemią

Firmy farmaceutyczne od początku wiedziały, jak uzależniające są leki opioidowe, ale z premedytacją przymykały na oko na ten aspekt. Do czasu kiedy zaczęto przekazywać rzetelne informacje na temat potencjalnych zagrożeń płynących z regularnego zażywania opioidów, tysiące ludzie zdążyło zniszczyć sobie przez nie życie lub nawet je stracić.

A gdyby nigdy nie zdelegalizowano konopi, ilu pacjentów w ogóle sięgnęłoby po opioidy? Marihuana ma działanie przeciwbólowe i przeciwzapalne, nie ingerując przy tym w indywidualną tolerancję na ból, więc może znacznie ograniczyć popyt na opioidy. Leki opioidowe byłyby ciągle w użyciu, natomiast zjawisko to nie osiągnęłoby tak ogromnych rozmiarów. Ludzie w potrzebie mieliby dostęp do innych środków, które mogą przynieść ulgę w bólu i cierpieniu.

Oczywiście problem opioidowy w dużo większej skali dotyczy USA, niż naszego kraju, natomiast nie znaczy to, że ten problem w Polsce kompletnie nie istnieje. Skoro mamy dużo ciekawszą alternatywę dla tych silnie uzależniających leków, być może warto zapobiec epidemii, zanim będzie ona miała w ogóle szansę wybuchnąć.

  • Więzienia tylko dla kryminalistów

Wielka wojna z narkotykami w USA wiązała się z powstawaniem prywatnych więzień. Z racji tego więziennictwo stało się kolejną formą zarabiania pieniędzy(!) – im większa liczba więźniów, tym większe zyski. Od wypowiedzenia w latach 70. wielkiej wojny narkotykom miliony ludzi trafiło za kratki. Nawet dziś policja zamyka około miliona osób rocznie za przestępstwa związane z narkotykami. Ponad połowa aresztowań dotyczy marihuany.

Jeśli marihuana byłaby legalna, ludzie skazywani dziś na więzienie mogliby wykorzystać swoje talenty do prowadzenia legalnego biznesu i zarabianiu na utrzymanie swojej rodziny i płacenie podatków. Legalizacja generowałaby więcej miejsc pracy, a mniejsze bezrobocie oznacza spadek przestępczości. Ludzie nie traciliby możliwości pracy czy zakwaterowania ze względu na wyroki sądowe, a co ważniejsze w końcu nie byliby poddawani traumatyzującemu doświadczeniu osadzenia w więzieniu.

Tutaj można to także przełożyć na polskie realia: stosunkowo dopiero od niedawna można liczyć na umorzenia sprawy i wyroki w zawieszeniu za posiadanie małych ilości marihuany na własny użytek. Złamania ilu życiorysów można by uniknąć, gdyby normalni ludzie nie trafiali do więzienia za głupiego jointa?

Jak sprawić, by świat opisany powyżej stał się rzeczywistością?

Droga jest długa i wyboista, ale pamiętajcie, że sporo się już dokonało, więc nie startujemy od zera. Wspierajcie organizacje propagujące prawne rozwiązania prowadzące do legalizacji. Czytajcie i kształćcie się, żeby móc prowadzić merytoryczne dyskusje. Zamawiajcie produkty Kombinatu Konopnego, który całą swoją mocą lobbuje za rozwojem przemysłu konopnego i legalizacją 🙂 Wspierajmy się nawzajem, a przyszłość namaluje się w zielonych barwach!

Autor: Emmanuel Kejos

Źródła:

1. Crocq M. A. (2020). History of cannabis and the endocannabinoid system. Dialogues in clinical neuroscience, 22(3), 223–228. https://doi.org/10.31887/DCNS.2020.22.3/mcrocq

2. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5715782/

3. Rongqin Yu,Alejo J. Nevado-Holgado,Yasmina Molero,Brian M. D’Onofrio,Henrik Larsson,Louise M. Howard,Seena Fazel, December 17, 2019 https://doi.org/10.1371/journal.pmed.1002995

4. Beck, A., & Heinz, A. (2013). Alcohol-related aggression-social and neurobiological factors. Deutsches Arzteblatt international, 110(42), 711–715. https://doi.org/10.3238/arztebl.2013.0711

5. Calvert CM, Erickson D. Recreational cannabis legalization and alcohol purchasing: a difference-in-differences analysis. J Cannabis Res. 2021 Jul 7;3(1):27. doi: 10.1186/s42238-021-00085-x. PMID: 34233755; PMCID: PMC8264988.

6. Moushmoush B, Abi-Mansour P. Alcohol and the Heart: The Long-term Effects of Alcohol on the Cardiovascular System. Arch Intern Med. 1991;151(1):36–42. doi:10.1001/archinte.1991.00400010060007

7. Ong, L.Q., Bellettiere, J., Alvarado, C. et al. Cannabis use, sedentary behavior, and physical activity in a nationally representative sample of US adults. Harm Reduct J 18, 48 (2021). https://doi.org/10.1186/s12954-021-00496-2

8. Lee A, Cardel M, Donahoo WT. Social and Environmental Factors Influencing Obesity. [Updated 2019 Oct 12]. In: Feingold KR, Anawalt B, Boyce A, et al., editors. Endotext [Internet]. South Dartmouth (MA): MDText.com, Inc.; 2000-. Available from: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/books/NBK278977/

9. https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4772823/

Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze