Prawo 14 października 2021

Co w trawie piszczy #2 – czeski film, czyli oskarżenie Roberta Veverki

Dlaczego działający sobie spokojnie od ponad 10 lat czeski magazyn Legalizace, którego pomysłodawcą i założycielem jest Robert Veverka, nagle trafił na świecznik i może wywołać niebezpieczny precedens w kraju knedliczków i wybornego piwa?

Robert Veverka 29 września dostał formalne pismo, w którym oskarżono go o „podżeganie i promowanie toksykomanii”, za co, według czeskiego wymiaru sprawiedliwości, grozi do 5 lat więzienia. Dlaczego po ponad dekadzie wydawania dwumiesięcznika, w którym Veverka i inni autorzy edukowali czeskie społeczeństwo w tematach konopnych, założyciel Legalizace nagle zaatakowany?

Sam Veverka nazywa jego oskarżenie typowo polityczną zagrywką: rok temu kandydował do senatu z ramienia partii Piratów – obecnie trzeciej co do wielkości siły politycznej w Czechach, która stanowi opozycję punktującą nietrafione decyzje rządzących. W swoim oświadczeniu podkreśla, że do czasu jego startu w wyborach władza w ogóle nie interesowała się nim ani samym czasopismem.

W magazynie Legalizace ukazują się artykuły dostarczające obiektywnych i sprawdzonych informacji o konopiach indyjskich w różnych kontekstach: uprawy, przemysłu z nią związanego, medycznym, a także prawnym. Ważnym punktem tych publikacji jest też zwrócenie uwagi na konieczne zmiany w bezskutecznym i utopijnym podejściu do polityki narkotykowej. Być może komuś z „góry”, takie kwestionowanie obecnie obowiązujących przepisów przestało się nagle podobać, co finalnie doprowadziło Roberta Veverkę przed sąd.

Przeczytanie aktu oskarżenia czeskiego aktywisty na sali sądowej zajęło aż godzinę. Według artykułu na stronie Idnes.cz policja miała odnaleźć w ponad 10-letniej historii wydawania magazynu około 200 artykułów, które miałyby naruszać obowiązujące prawo.

Veverce zarzucono m.in. promowanie przepisów na posiłki z wykorzystaniem konopi indyjskich, tworzenie poradników dotyczących maksymalizowania plonów czy reklamowanie sprzętów do uprawy. Według oskarżycieli teksty prezentowane w czasopiśmie przedstawiały konopie, ich uprawę i przetwórstwo w sposób, z którego wynikałoby, że rośliny te są w Czechach legalne.

Oskarżony z kolei mówi w swoim oświadczeniu: „Magazyn Legalizace nigdy nie nawoływał swoich czytelników do nadużywania substancji psychoaktywnych jakiegokolwiek rodzaju – wręcz przeciwnie, zastępował rolę państwa w sytuacjach, gdy np. pacjenci legalnych konopi nie otrzymywali wystarczających informacji o tym, jak obchodzić się z przepisaną im marihuaną lub jakie zagrożenia i skutki uboczne mogą się pojawić w związku z jej używaniem”.

Dodatkowo ostrzega inne konopne media przed możliwością wystąpienia niebezpiecznego precedensu, który mógłby, krótko mówiąc, sprawić, że już samo podawanie rzetelnych informacji o konopiach będzie traktowane jako przestępstwo. Szczerze mówiąc, czujemy tu powiew pomysłów wyciągniętych wprost z osobistego dzienniczka Harry’ego Anslingera.

Czeska prokuraturo – quo vadis?

Cała ta sytuacja wydaje się być mocno abstrakcyjna, szczególnie jeśli wziąć pod uwagę społeczne przyzwolenie na używanie konopi, zwłaszcza w stolicy Czech. Oficjalny status prawny jest jednak jasny – rekreacyjna marihuana u naszych południowych sąsiadów nie jest legalna. Mimo tego, w porównaniu do Polski, różnica w karalności posiadania suszu oraz uprawy małej ilości krzaków jest kolosalna – za posiadanie do 15 gramów suszu grozi jedynie kara grzywny, podobnie jak w przypadku wysiewu do 5 roślin konopi. Mimo wszystko, panuje tam coś w rodzaju społecznego przyzwolenia konopnego i zdarza się, że „zielony zapach” czuć nawet w niektórych pubach i knajpach.

W świetle tych okoliczności i liberalizacji podejścia czeskiego społeczeństwa do marihuany pytanie: „dlaczego władze nagle postanowiły zaatakować Veverkę?” wydaje się pozostawać bez odpowiedzi.

Nie mogą tego zrozumieć także eksperci, którzy twierdzą, że czasopismo Roberta Veverki było jednym z najważniejszych filarów trzeciorzędowej profilaktyki w zakresie zwiększenia wiedzy społeczeństwa na temat konopi – filar ten opiera się na otwartym dostępie do rzetelnej wiedzy osób już korzystających z substancji psychoaktywnych w celu zwiększenia ich bezpieczeństwa i świadomości korzyści, a także zagrożeń, które mogą za sobą nieść.

Jakby tego było mało, w ostatnich dniach z kierowania Krajowym Centrum Monitorowania Narkotyków i Uzależnień zrezygnował Viktor Mravčík, który nie zgadza się na tolerowanie przestarzałej i szkodliwej polityki przyjętej przez krajowego koordynatora ds. polityki narkotykowej, Jarmilę Vedralovą. Co warto zaznaczyć, Mravčík kierował tym stanowiskiem 20 lat i jest uważany za jednego z najlepszych ekspertów w Czechach w swojej dziedzinie.

Stowarzyszenie Organizacji Pozarządowych ostrzega, że ta i reszta zmian kadrowych, które wywołała dobrowolna dymisja Viktor Mravčíka może doprowadzić do sytuacji, w której dobre praktyki wypracowywane w Czechach od lat mogą zostać zniszczone.

Co się stało u naszych południowych sąsiadów? Możemy mieć tylko nadzieję, że sprawy Veverki i Mravčíka będą odosobnionymi przypadkami, a sama ta absurdalna sytuacja nie początkiem końca dobrych praktyk w czeskiej narkopolityce.

Drodzy Czesi, prosimy – nie idźcie tą drogą, bo historia już wielokrotnie pokazywała, że prowadzi ona donikąd.

(Bartek Święcicki)

Subskrybuj
Powiadom o
1 Komentarz
Najnowszy
Najstarszy Najwięcej głosów
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
Od tego zacznij:

Warto przeczytać: