Czy okazywanie „paszportów covidowych”, aby zakupić marihuanę w prowincji Quebec to dobre posunięcie kanadyjskiego rządu? Patrząc szerzej, trudno dopatrywać się w tym logiki.
O co dokładnie chodzi? Aby to zrozumieć, musimy osadzić tę sytuację w kontekście. W tej prowincji o francusko brzmiącej nazwie jedyną możliwością zakupu marihuany jest wizyta w państwowym sklepie: „Société québécoise du cannabis”. Podobnie mają się sprawy z alkoholem – zakupić go można jedynie w kontrolowanych przez państwo placówkach.
Warto tu też wspomnieć, że w kanadzie prawo dotyczące sprzedaży marihuany w dużej mierze zależy od regulacji obowiązujących w konkretnej prowincji. Niektóre z nich zezwalają na jej sprzedaż także prywatnym przedsiębiorcom.
Wróćmy jednak do Quebecu – w związku z nową falą wirusa, władze wpadły na pomysł, aby umożliwić dostęp do alkoholu i marihuany tylko dla osób zaszczepionych, posiadających specjalny dokument zwany „paszportem covidowym”.
Dlaczego taki ruch może budzić wątpliwości? Chyba najważniejszym powodem jest fakt, iż, jak słusznie wskazał dr Matthew Oughton, specjalista chorób zakaźnych, w rozmowie z CTV News: “To jest działanie analogiczne do próby ugaszenia szalejącego pożaru lasu szklanką wody”. Podkreślił on tym samym, że takie ograniczenia będą miały marginalny wpływ na zmniejszenie ekspansji wirusa.
Trudno się z tym nie zgodzić. Oughton mówi też o tym, że, pomimo że rządzący prowincją wiedzieli, że nadciąga następna fala zakażeń i dostawali o tym ostrzeżenia już na początku grudnia, świadomie przeciągali wprowadzenia środków ostrożności, w nadziei, że sytuacja nie będzie tak zła, jak przewidywano.
Taka opieszałość miała opłakane skutki – najnowsze dane z prowincji wskazują na ponad 14 000 nowych przypadków COVID i 39 zgonów jednego dnia (dane z połowy stycznia 2022).
Ostatecznie pandemia wymusiła na rządzących zamknięcie barów, kasyn czy restauracji. Mieszkańcy prowincji nie mogą brać udziału w spotkaniach w pomieszczeniach zamkniętych z osobami spoza ich własnego gospodarstwa domowego. Ponadto, w godzinach od 22.00 do 5.00 wprowadzono godzinę policyjną.
Jakie skutki mogą działania włodarzy Quebecu?
Nie będzie to na pewno nic odkrywczego – ludzie, którzy nie posiadają „paszportów”, zwrócą się w stronę czarnego rynku, gdyż nabycie legalnego suszu konopi jest możliwe jedynie w państwowych punktach.
Dodatkowo wiele osób zostanie pozbawionych dostępu do dobrego jakościowo lekarstwa. Marihuana medyczna i marihuana rekreacyjna to przecież w gruncie rzeczy to samo, o ile tylko parametry i proporcje kannabinoidów będą zachowane na tym samym poziomie – różnica pomiędzy nimi to jedynie kwestia stosowanych pojęć. Wiele z osób stosujących marihuanę terapeutycznie może zaopatrywać się w nią w punktach z marihuaną „rekreacyjną”.
Co jeszcze może być pokłosiem takiej decyzji? Na przykład obniżenie wpływów z podatków do budżetu Quebecu – sama decyzja o pozostawieniu ichniejszych „coffeeshopów” otwartych, kiedy wiele różnych biznesów nie może normalnie funkcjonować, świadczy o świadomości kanadyjskich polityków. Wiedzą oni, że wpływy z opodatkowanej sprzedaży marihuany stanowią znaczący procent wpływów do kasy prowincji.
Czy obowiązek okazywania paszportów wpłynie na zmniejszenie liczby zachorowań? Eksperci twierdzą, że taka zmiana będzie miała znikomy wpływ na krzywą zarażeń.
Czy polaryzacja społeczeństwa, którą zapewne wywoła decyzja o wprowadzeniu paszportów pomoże w powrocie do normalności po kolejnej fali wirusa? Parafrazując słowa Tadeusza Sznuka z „1 z 10”: „nie wiemy, choć się domyślamy”.
Jednak nie jesteśmy od tego, aby ferować wyroki – pozostaje nam jedynie czekać na to, co przyniesie decyzja podjęta przez Kanadyjczyków (regulacje weszły w życie 18 stycznia), a czas pokaże, czy była ona słuszna, czy też nie.
(Bartek Święcicki)